A więc tak:
Vieczur nie doczytałeś właśnie jeździłem na tym półsyntetyku.
Mam silnik 1,3l na gaźniku nie ma czym się chwalić

no ale jest.
Mam to auto prawie od nowości więc znam jego całą historie i prawdziwy przebieg 150 tyś.
Wiadomo że ten silnik nie należy do cichych i klepie jak kosiarka więc można przeoczyć , że się coś powoli dzieje zwłaszcza jak się jest elektronikiem a nie mechanikiem.
Na początku jeździł na shelu półsyntetyku i było wszystko dobrze, ale jak trochę mnie kasa przycisnęła to zapytałem fachowca na stacji wymiany oleju, co można wlać o podobnych parametrach ale wiadomo tańszego no i padło na tego feralnego lotosa półsyntetyka.
No i tak sobie pojeździłem na tym oleju jakieś 50 tyś regularnie wymieniając co 10 tyś, a silnik sobie klepał coraz głośniej zawory kilka razy na początku były regulowane ale to pomagało na chwile. Fachowiec nic mnie nie informował że się coś dzieje i dalej lał mi te paskudztwo i twierdził że "te silniki tak mają".
Kiedyś przypadkiem zaglądnąłem do uczciwego fachowego mechanika, w dodatku rzeczoznawcy pzm w zupełnie innej sprawie.
Człowiek słysząc mój silnik złapał się za głowę i sam zaglądnął do niego.
Co się okazało silnik od dawna nie miał smarowania, kanały olejowe pozapychane skrzepami z oleju, klawiatura suchutka, olej widywała tylko w momencie wlewania nowego.
Wyczyściliśmy co się dało bez rozbierania silnika, później wlany został jakiś wynalazek do rozpuszczania przepalonego oleju i później zalany texaco mineralny bo niestety ale silnik zaczął brać olej.
I tak do tej pory czyli następne 40 tyś na tym oleju silnik klekocze bo szlak trafił wałek rozrządu, nie da już się nic wyregulować, bierze olej ale działa i ma smarowanie !!!
Później rozmawiałem jeszcze z ludźmi zajmującymi się naprawami głowic i na lotosa same przekleństwa leciały i wszyscy jedno mówili zalepia kanały olejowe i nawet 8 tyś nie wytrzymuje !!!
Więc Panowie przemyślcie czy warto lać to paskudztwo zwane lotosem.