No to ja z innej beczki, co prawda to było w 125p ale objawy były takie: piszczało kiedy chaciało, nieregularnie, raz głośniej - raz ciszej (zawsze przy odpalaniu silnika). Wszyscy mówili: wymień pasek, naciągnij pasek, itd, itp. Wymieniłem, naciągałem - i co?
To nie był pasek a łożysko alternatora, które w końcu się zatarło. Jak się zatarło wirnik alternatora stanął - zorientowałem się m. in. bo zapaliła się lampka ładowania (jechałem jakies 60-65 km/h) Pisk niesamowity, silnik zaczał gubić obroty, masa dymu spod maski (pasek zaczął się palić) i... alternator do śmieci... Teraz już nie ulegam stereotypom
